Właśnie wróciłyśmy z zachodniej Sycylii, a ponieważ obiecałam, to pochwalę się swoimi wrażeniami. Co prawda, nic nowego (dla Ciebie) nie odkryłam, bo wędrowałyśmy Twoimi i Agnieszki Ptaszyńskiej (przewodnik) śladami, ale... widziane moimi oczami...
Pierwsza nasza baza to Trapani, Apartamento Turchese i przemiły Rino, pomocny, życzliwy (a także sympatyczna Ilaria, sąsiadka). Z tego miejsca naprawdę jest 5 minut wszędzie: centro storico, portu, plaże, dworzec, przystanki, piekarnie, tratorie itp. Jeden dzień spędziłyśmy na wycieczce turecką guletą na Levanzo i Favignanę. Pogoda była wspaniała, widoki piękne, a kolory morza - no cóż, tu trzeba by poety, żeby nie popaść w banał...
Było też popołudnie w Erice. Z przyjemnością włóczyłyśmy się po uliczkach szukając jego historii. Pomyślałam tam, że jest jak wieża Babel, no bo ponad 600 m i co chwila z ciszy wyrywa cię jakiś entuzjastyczny obcojęzyczny turysta. Było całkiem tłoczno! A potem, po ciastkach u Marii Grammatico, cudowny widok z kolejki na Trapani w zachodzącym słońcu...
Saliny Trapani-Paceco-Nubia. Tutaj bez turystów, za to były flamingi! I znowu słońce, szukające swojego wieczornego oblicza w basenach solnych...
Na 2 dni wypożyczyłyśmy samochód w biurze p. Oli (tutto bene!). Chciałyśmy uwolnić się od komunikacji i w pełni rozkoszować czasem i przestrzenią - myślę, że koszt 120 euro (auto+paliwo) na 3 osoby był tego wart. "Zrobiłyśmy" dwie trasy:
1.Trapani - Segesta (wspaniała) - Calatafimi - Castellamare del Golfo -Scopello (tutaj dodam swój "grosik": LA MISIDDA, Ristorante Pizzeria da Ippolito, przed wjazdem do miasteczka, po lewej stronie; pyszny couscous, grillowane krewetki, owoce morza, niedrogo, serdeczna obsługa i prawdziwie włoska muzyka (nie jakieś tam discowe pitu-pitu). Polecamy!
2. Trapani - Bonagia - Grotta Mangiapane (mogłabym tu zamieszkać, bo wszystko co do szczęścia potrzebne jest na miejscu: osiołek, kozy, a nawet paw! i oliwki i winogrona, no i ten widok z "tarasu" przed grotą na morzeeeee! Paradiso perduto!) - Custonaci - Castelluzzo - Santa Margherita i Macari (piknik pod wiszącą skałą -Monte Cofano) - San Vito Lo Capo (w cieniu Lo Zingaro!) - Trapani. Wszystkie te miejsce takie jak opisałaś...
Poza tym Trapani, o każdej porze dnia (bo a zasięgu kilku kroków), szczególnie ciepłe, wieczorne passeggiaty. O! wtedy najwięcej jest Sycylijczyków! I prosecco przy stoliku, żeby spokojnie ich podglądać... Małym rozczarowaniem był targ w Trapani, ogromny, ale głównie to tekstylia (tzw. chińszczyzna) i tylko kilka stoisk z dobrami tutejszymi jak warzywa, owoce, wędliny, sery...
Na 4 dni przeprowadziłyśmy się do Marsali, do Apartamento Salinella. Właściciel Nicola sympatyczny i bardzo uczynny (zabrał nas samochodem z dworca kolejowego, wybawiając z ciężkiego (bagaż) i długiego (2 km) kłopotu). W mieszkaniu czekały na nas marsalskie komary, które przez 4 noce skutecznie kąsały koleżanki, moją krew mając w pogardzie. To się nazywa dobrze dobrać sobie towarzystwo w podróży!
Byłyśmy na wycieczce w Selinuncie, pociągiem z przesiadką w Castellvetrano (w sumie, ze względu na rozkłady jazdy, zajmuje cały dzień). Ruiny starożytnego Selinuntu robią wrażenie, ale w moim sercu "stoi" samotna świątynia w Segeście. Może właśnie z powodu tej samotności? Solitario... Eterno...
Mazara del Vallo, bardzo piękna, obejrzałyśmy chyba wszystkie zaułki dzielnicy arabskiej, sfotografowałam każdą ceramikę na ścianach domów, a ta płaskorzeżba w żydowskim zaułku - cudo!
Laguna Stagnone i Saliny Mozii... gorąco, nasze ciała mówią, że to 30 stopni, spacer od przystanku autobusowego do przystani barek chyba ze 2 km, resztkami sił "wpadłyśmy w ramiona" Mammy Caury. Kawa i aperol spritz postawiły nas na nogi. Potem piknik na pomoście nad laguną z widokiem na saliny, potem bajkowy zachód słońca nad salinami, a potem... nie ma autobusu powrotnego! W końcu, po godzinie, kiedy organizowałam pomoc (a wszyscy u Mammy mówili, że nie przyjedzie) przyjechał! A jakże, radosny, jak ten spóżniony słowik w wierszu Tuwima... Czekała nas jeszcze nocna passeggiata przez pięknie oświetlone centro storico w Marsali... A potem już tylko marsala w kieliszku i wiadomo... komary do rana... Cudownie!
I ostatni dzień, powrót na lotnisko. Niby samolot o 18, ale ostatni bus na lotnisko o 14.30, więc dzień mocno skrócony. Zrobiłyśmy sobie, w samo południe, ostatnią wieczerzę na Sycylii: ugotowałyśmy busiate z sosem pomidorowym, tylko. Semplice piatto povero! Arrivederci Sycylia...
Podsumowanie? Zobaczyłyśmy dużo, tak myślę, przecież codziennie w drodze... Niezrealizowany plan to Agrigento, ale jak to już pisałyśmy, z takim rozkładem komunikacji w 1 dzień - raczej trudno. Ale... jak to często powtarzasz (a ja teraz często za Tobą): un altra volta! Sycylijska kuchnia – spróbowałyśmy prawie wszystkiego: couscous, busiate, caponata, owoce morza, pesce spada, pizza, arancini, oliwki w różnych przyprawach, sery, cannolo, lody, granity - mniam! Aż sama zastanawiam się jaki jest bilans kalorii tych nabytych do tych spalonych w kilometrowych spacerach? Spodnie jakoś ciut za małe...
Syczylijczycy - sympatyczni, uczynni, chętni do pomocy, po angielsku, na migi, po włosku (sama wzbogaciłam swoją "włoszczyznę"), zarówno w miastach jak i na wsi. Jako kierowca dałam radę, choć
mini autko na drodze do San Vito ledwie dyszało. W ogóle na drogach nie jest tak strasznie, jak niektórzy piszą, ale samochody rzeczywiście są poobijane. Taki temperament! Dolce vita!
Dziękuję Ci za inspiracje i informacje, które znalazłam na twojej stronie, za kontakty, z których skorzystałam (noclegi, TurismoTrapani - transfer, wycieczka, wypożyczenie auta), wreszcie za prywatny kontakt e-mailowy!
Grażyna