Drogę na wulkan nietrudno znaleźć, bo wszędzie są kierunkowskazy. Zaraz od drogi zaczyna się ścieżka jest z drobnego szarego żużlu. Za chwilę widzę bar i kasę. Wstęp na wulkan kosztuje 3 euro. Droga jest łatwa, żadnych schodków, tylko ten drobny żużel, a co 100 metrów tablica odlicza ile jeszcze zostało drogi do krawędzi krateru. Od drogi jest to 700 metrów.
Potem szaro-popielaty żużel nagle, w jednym miejscu przechodzi w coś, co wygląda jak żółtawa glina. Łatwo się pyli, ale już nie ma problemów z kawałeczkami, które wpadały do butów. Zbocze robi się coraz bardziej księżycowe. Później dostrzegam dym – to pierwsze nieśmiałe fumarole... Zostaje 100 metrów do przejścia, tu już nie ma ścieżki, idzie się po tym niby glinianym zboczu mocno do góry.
I w końcu jestem. I teraz sama nie wiem co mam powiedzieć, bo brak słów...