Mieszkańcy Lampeduzy buntują się - nie zgadzają się na przekształcenie wyspy w wielkie centrum uchodźców, obawiają się libijskich rakiet, z lękiem myślą o zaczynającym się niedługo sezonie turystycznym. Trudno się im dziwić - na maleńkiej wyspie przebywa już ponad 4 tysiące uchodźców i nikt nie wie, kiedy to się skończy. Skoro wszyscy pytają mnie, czy zrezygnuję z wyjazdu na Lampeduzę jesienią, zrozumiałe jest, że ci co się tam wybierali wiosną czy latem mają poważne wątpliwości. A wyspa przecież na turystach stoi.
Nie, ja nie zrezygnuję, Lampeduzo, przyrzekam. I życzę Lampeduzanom, żeby ten ich koszmar się skończył szybko, już, zaraz, i żeby na wyspę wrócił spokój. Wierzę mocno że tak będzie.